Aaron. Wołanie

Aaron. Wołanie

No tak, jest zdjęcie – zwyczajne niby, niedoskonałe, ale ma w sobie coś. Coś tam na nim widać, kawałek życia czyjegoś. Zdjęcie takie okno, przez które można zajrzeć do kogoś. Czasami za dużo nawet. Najlepiej to widać wieczorem, gdy się już słońce pochowało na dobre, a jeszcze nie zgasł całkiem gwar codzienności, jeszcze się tam ktoś krząta po domu przy świetle, ojciec rodziny czy matka zapracowana, czy dzieci nawet, jak za dnia za mało roboty miały. Jak człowiek się urobi, to i śpi lepiej, tak zawsze było. Chyba, że w moim wieku, to na odwrót znowu, a właściwie to tak czy siak źle człowiek śpi, o ile w ogóle.

Przy świecach to niewiele, owszem, ale niedługo po wojnie zrobili słupy, linie, i pierwsze żarówki w chałupach się pojawiły, tak że już jak takim dzieckiem byłem, to znałem światło. Niewiele nas było na tej roli, ale czy to wiele trzeba widzieć życia? To jak sztuka, najskrytsze akty życia ludzkiego, dotąd skrzętnie chowane przed światłem dziennym, teraz przy sztucznym świetle wypełniały mi wieczory jak teatr ludzkich cieni. Nie, u nas chyba nie, zwykle ciemno było, bieda piszczała to nie świeciliśmy. Zresztą cóż by i kto wypatrzył z takiej kupy ludzi, jak u nas była, jeszcze tak wszyscy stłoczeni. I po co do modlitwy światło, Bóg nawet lepiej w ciemności widzi, bo mu trzeba w oczy patrzeć. A oczy wszystko powiedzą.

Patrzę na to zdjęcie, na tę ścianę, okno, na twarze. Nie wiem czy poznaję. Czy to było naprawdę moje życie, jak je tu opowiadam czy też właśnie zmyślam? Na ile mogę sam zaufać swoim wspomnieniom, zwłaszcza, że już nie ma komu ich potwierdzić, przyznać racji, przytaknąć chociaż, nawet jeśli z lekkim niedowierzaniem? Gorzej, nie ma nawet komu zaprzeczyć, poprawić, sprostować, wyśmiać chociażby, żeby człowiek jakoś do prawdy się przybliżał. A może być, dlaczego nie? Przez wstyd się przybliżać to nie gorzej chyba niż przez dumę? Pan się nie zastanawia, czy na pewno Pan dobrze pamięta? Ja dożyłem do takiej chwili, kiedy to już nie ma znaczenia, czy dobrze czy źle się pamięta. Co w tej chwili pamiętam to już będzie musiało być prawdą, a przynajmniej tak długo, aż mi ktoś jak Pan nie przywoła tej pustki, żebym ją znów musiał wypełnić.